WITAM!

Cześć, jestem Maciek, choć niektórzy z was mogą mnie znać z sieci jako Lasarda. Witam na moim blogu na którym umieszczać mam zamiar moje raporty z sesji, artykuły itp. Mam nadzieję, że wam się spodobają.

sobota, 20 października 2012

Klanarchia - Polowanie na Juggernauta IV

Gracze:
a) Bartek: Chung - technomanta, syn Technokraty swojego klanu, mistrz negocjacji. Problem jednak w tym, że już nie raz przez swoje eksperymenty sprowadził kłopoty na swój klan- ostatnio na przykład zrobił wielką dziurę w kadłubie ich łodzi.
b) Jarek: Souei "Czarne oko" - snajper, legendarny strzelec wyborowy.
c) Wiktor: Monolit (Dagon) - żerca z Zakonu Czerwonego Portalu.

Motywy:
a) Bartek: plany motoru trzykołowego.
b) Jarek: pojedynek snajperski.
c) Wiktor: czarna wdowa/modliszka.

Zadania egzarchów:
a) Bartek: Ostrzeż przeciwnika o nieszczęściach i krzywdach, jakie na niego spadną, a następnie zrealizuj swój plan pomimo podjętych przez wroga środków zapobiegawczych.
b) Jarek: Spraw by twój wróg stał się przyjacielem.
c) Wiktor: Zdemaskuj zdrajcę lub wroga w swoich szeregach i przykładnie go ukarz.

Opis:

Ekipa niecały tydzień temu opuściła siedzibę klanu P17. Po zwycięskiej walce z Wygnańcami z Burzgor odebrali swoją nagrodę i udali się w dalszą drogę. Teraz powoli zbliżali się do siedziby Zakonu Czerwonego Portalu więc Monolit opowiedział towarzyszom o ich zwyczajach i Metropolicie Tysięczniku. Kiedy zbliżał się świt i niebo zaczęło szarzeć BG zbliżali się do wysokiej, pojedynczej góry stojącej prawie w centrum Pustyni. Góra ta ma z jednej strony łagodne zbocza, a z drugiej kilkusetmetrową pionową skarpę sięgającą od szczytu aż do poziomu piasków pustyni. Do siedziby klany prowadzą długie kręte schody leżące po łagodnej stronie góry, a co kilkanaście metrów stoją nad nimi bramy czerwone torii (część jeszcze ocalała, a część jest zniszczona). Kiedy dotarli na szczyt ujrzeli starą chińską świątynię otoczoną wysokim murem do wnętrza której prowadzi duża czerwona drewniana brama. Usłyszeli wtedy bicie dzwonu i Monolit wytłumaczył im, że to sygnał do porannych modłów.

Do środka wpuścili ich strażnicy, którzy byli teraz zwolnieni od modlitw a drużyna udała się od razu do głównej sali. Tam Monolit dołączył do swoich braci a Souei i Chung czekali. Kiedy modlitwy się zakończyły Monolit przyprowadził towarzyszy do Kronikarza klanowego Inkausta, który powiadomił ich, że Metropolita udał się wraz z obstawą do pobliskiego miasta by przekonać członków Kompani Pustynnego Gromu do ewakuacji przed zbliżającymi się kultystami Wielkiego K. Umówił im więc spotkanie z żoną Tysięcznik Białą.

Kobieta będąca najwyższym egzorystą w klanie była albinoską, ubierała się w zielone szaty i nosiła maskę przedstawiającą jakiegoś robaka. Wyjaśniła im, że obawia się o małżonka (choć po jej zachowaniu nie było tego widać), który już za długo nie wraca. Rozkazała więc Monolitowi i jego towarzyszom poszukać go. Poinformowała też Monolita by porozmawiał ze stajenną Amazonką, gdyż jajo które im przyniósł przed wyruszeniem w podróż dawno się wykluło i narobiło im sporo problemów (gracz był trochę zdziwiony, gdyż nie wiedział o co chodzi). Żerca udał się natychmiast do zagrody, a wraz z nim Souei, Chung natomiast został w sali jadalnej gdzie pracował nad swoją zbroją.

W stajni urządzonej poza główną siedzibą klanu spotkali opiekunkę wierzchowców - przepatrywaczkę Amazonkę. Wraz z nią minęli mniejsze boksy w których trzymano jaszczury Shigi i skierowali się do dużych drzwi na końcu stajni. Tam uchylili je lekko i Monolit wraz z Amazonką ostrożnie wkroczyli do środka. Souei został na zewnątrz obawiając się tego co spotkają w środku.

Żerca stanął osłupiały widząc, że stworzeniem które wykluło się ze wspomnianego jajka okazała się być ogromna czarna wdowa - pająk rozmiarów trochę większych od konia. Amazonka rzuciła jej kawał mięsa i wytłumaczyła Monolitowi, że będzie musiał ją oswoić jeżeli chce ją dosiadać, a to nie będzie proste zadanie. Gdy spróbował się zbliżyć do pająka ten kłapnął na niego szczękoczułkami i wycofał się na ścianę. Kuzynka żercy widząc zachowanie czarnej wdowy wyciągnęła go z pomieszczenia. Po tym spotkaniu z ogromnym pająkiem Souei i Monolit udali się po Chunga i całą trójką poszli na spoczynek by wypocząć przed czekającym ich zadaniem. Nazajutrz na jaszczurach udali się do miasta w którym przebywała kompania Pustynnego Gromu.

Kiedy wchodzili do miasta nic im się nie stało, jednak po paruset metrach zobaczyli w zaułku po prawej stronie od ulicy którą szli dość świeże zwłoki. Kiedy do nich podeszli Monolit poznał w nich jednego ze swoich kuzynów - zabił go bełt z kuszy. Kiedy się rozglądali ujrzeli drugie ciało w alejce po drugiej stronie, jednak kiedy się zbliżyli zobaczyli, że ten żyje, jeszcze lepiej - to był ojciec Monolita! Był postrzelony ale wciąż żywy. Ostrzegł BG o grasującym w okolicy snajperze koroderów, który załatwił całą ekipę a kiedy się rozproszyli uciekając przed ostrzałem zgubili część ludzi w tym jego żonę i metropolitę. Zabrali go z alejki i schowali się w jednym z budynków. Po drodze uniknęli bełtu, jednak nie dostrzegli strzelca.

W budynku Żerca opatrzył ranę swojego ojca a Chung wraz z Soueiem udali się na najwyższe piętro. Czarne oko postanowił wspiąć się na dach i wypatrzeć przeciwnika, jednak gdy tylko uchylił klapę jego ramię przeszył bełt i spadł na ziemię. Przed tym udało mu się dostrzec skąd strzelał przeciwnik. Dzięki pomocy Monolita uleczyli odrobinę jego ranę i obmyślili plan działania - technomanta korzystając ze swojego artefaktu miał pójść na wabia, a Souei wtedy się przygotuje by ustrzelić korodera.

Chung wykonał swoją część zadania lecz gdy koroder go postrzelił ten zaczął uciekać by nie zginąć - poleciał w przeciwnym kierunku ni przyleciał i w końcu doleciał mniej więcej nad centrum miasta gdzie ujrzał osadę postawioną nad oazą. Zleciał na ziemie i dostrzegł jakiegoś mężczyznę chowającego się w budynku. Pobiegł za nim i wszedł za nim do środka. Zaraz jednak został zatrzymany a mężczyzna stał z kuszą wycelowaną w głowę technomanty. po krótkie rozmowie okazuje się, że jest to metropolita zakonu Czerwonego Portalu Tysięcznik. Chung bierze go ze sobą i oboje lecą do reszty ekipy.

W tym samym czasie Souei zdołał trafić wrogiego snajpera, jednak dostrzegł, że nic mu nie zrobił, gdyż jego pocisk odbił się od czegoś co chroniło korodera. Monolit wytłumaczył mu, że to specjalna zdolność koroderów i że teraz jedyną szansą na zabicie przeciwnika jest strzał bardzo bliskiego dystansu lub walka wręcz. Monolit rozmawiał ze snajperem przez dłuższą chwilę i przez ten czas zdecydowali, że trzeba będzie do niego podejść by się go pozbyć - tym razem Souei miał odwracać jego uwagę strzelając do niego, a Żerca miał się zbliżyć. Jednak kiedy Chung wyszedł przez klapę w dachu usłyszał coś za sobą i kiedy się odwrócił ujrzał celującego do niego korodera z którym walczyli. Technoklanyta zdołał uniknąć pocisku a następnie sam oddał jeden celny strzał który pozbawił przeciwnika życia.

Po chwili wrócił do nich technomanta wraz z metropolitą. Przedyskutowali całą sytuację w której się znajdują, a metropolita wraz z ojcem Monolita powiedzieli im o tym, że soldaci zostali zabici przez koroderów, których jest w mieście gdzieś ze stu, a część korzysta z jakichś trzykołowych nekrotechnicznych pojazdów. Drużyna zdecydowała, że Monolit wraz z metropolitą i swoim ojcem korzystając z jaszczurów wyruszą do siedziby zakonu i ściągną do miasta 250 żołnierzy. Technoklanyci mają przez ten czas ukrywać się w mieście - metropolita opowiedział im o podziemnym pomieszczeniu pełnym rydwanów starożytnych przodków.

Monolit z ojcem i metropolitą ruszyli do swojej siedziby, a Chung i Souei szybko odnaleźli wspomniane podziemia do których weszli przez szyb windy. Kiedy czekali i powoli się kurowali minęły 2-3 dni. Kiedy nadchodziła chwila, gdy do miasta powinni już przybyć rytualiści, do kryjówki technoklanytów wtargnęła trójka koroderów, którzy przyjechali na jakiejś maszynie (jej ryk słychać było na górze). Kultyści dostrzegli Unitów i rozkazali im się poddać. Chung i Souei udali, że się na to zgadzają, a po chwili technomanta spopielił całą trójkę. Gdy wyszli na górę ujrzeli przed budynkiem trójkołową maszynę z dwiema technokuszami i trzema miejscami dla jeźdzców - jedno z nich służyło do leżenia na brzuchu i miało dużą, długą igłę na wysokości serca. W torbie leżącej na maszynie znalazł plany techniczne tegoż pojazdu.

Technoklanyci ujrzeli po chwili na horyzoncie zbliżającą się niewielką armię rytualistów. W tym samym momencie usłyszeli jednak coś niepokojącego - po przeciwnej stronie od tej z której nadchodzili rytualiści doszły do nich huki i grzmoty, oraz znany im dźwięk pracujących dużych łańcuchów. Zobaczyli jak walą się budynki a zza nich wychyla się duża maszyna poruszająca się na gąsienicach z wielką kopułą na górze do której przyspawane lub wyryte było sporo różnych modułów technomantycznych czy nekrotechnicznych. Na kopule stał jakiś mężczyzna w poszarpanych szatach, którego ciało poznaczone było wieloma bliznami, a także było mocno zmodyfikowane przez przeszczepy i protezy nekrotechniczne.

Potworna maszyna kultystów Wielkiego K natychmiast wystrzeliła do nadciągających rytualistów - z kilku modułów wyleciała stróżka energii które połączyły się blisko przed kopułą tworząc dużą kulkę, która poleciała z prędkością bełtu wystrzelonego z technokuszy i wylądowała pomiędzy członkami zakonu. Nastąpiła wtedy wielka eksplozja i wielu ludzi zginęło za jednym zamachem.

Maszyna wyjechała z miast a rytualiści zaczęli się rozpraszać. Kultysta przemówił do wszystkich śmiejąc się z ich głupoty i słabości, żądając przyłączenia się do kultu Wielkiego K itp. Rytualiści i technoklanyci oczywiście odmówili. Souei wystrzelił do kultysty jednak jego pocisk odbił się od czegoś w powietrzu parę metrów przed celem. Wtedy Monolit podbiegł do niego próbując go zabić swoją kosą, jednak po skoku wylądował na jakiejś niewidzialnej przeszkodzie od której się odbił i przeleciał kilka metrów. ostatnią próbę zaatakowania kultysty podjął Chung, który korzystając ze swojego artefaktu otoczył czołg piekielnym ogniem. Kiedy jednak płomienie opadły wszyscy ujrzeli, że nie naruszyły w żaden sposób ani kultysty ani jego mechanicznego potwora, tylko otoczyły pole siłowe które blokowało do niego jakikolwiek dostęp.

Drużyna BG wraz z rytualistami widząc, że nic nie zdziałają zaczęli uciekać jak najprędzej z powrotem do siedziby zakonu. Tam wraz z metropolitą jego małżonką i starszyzną ustalono, że należy uciekać z ich siedziby gdyż kultyści nadejdą lada moment i ich zniszczą. Drużyna zaproponowała podróż do siedziby technoklanu P17.

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz