WITAM!

Cześć, jestem Maciek, choć niektórzy z was mogą mnie znać z sieci jako Lasarda. Witam na moim blogu na którym umieszczać mam zamiar moje raporty z sesji, artykuły itp. Mam nadzieję, że wam się spodobają.

niedziela, 19 maja 2013

Afterbomb Madness - Szukając kłopotów VI: Niewidzialny

No! Wreszcie po chyba dwóch miesiącach przerwy w końcu udało nam się rozegrać kolejną sesję! I to jaką! Sobotnie spotkanie wyszło nam nad wyraz dobrze i to pomimo tego (albo właśnie dlatego), że przed sesją nie spałem od piątku rana, więc byłem trochę zmęczony. Graliśmy gdzieś od 13:30 do 18:30. Udało nam się świetnie wczuć w klimat i ograniczyć trochę typowe dla nas trollowanie na sesji. W trakcie gry wykorzystałem kilka motywów z dodatku do PoBomby. Ogólnie: było super!


Draby:
 a) Bartek: Terin "Żelazko" - Drab, Maruder, Metalurg - mściwy tępiciel obcych, poszukujący ich za to, że zabili mu ojca... no i może jeszcze za to, że zrujnowali świat.
 b) Jarek: John "Świeczka" - Drab, Maruder, Wizard - koleś z wrodzonym talentem do konstruowania i naprawiania sprzętu, a jednocześnie świetny strzelec.


Opis:
Los Angeles, nieopodal jednej z bram do sektora strzeżonego przez Amerykan, tydzień temu
 Strażnik na bramie obserwował ulicę prowadzącą prosto do sektora. Na drogę wjechała właśnie ciężarówka wojskowa do przewożenia żołnierzy, oznaczona komunistycznymi symbolami. Wszyscy ludzie natychmiast zaczęli szykować się do obrony przed atakiem. Po chwili jednak dostali sygnał przez krótkofalówki:
- Uwaga! Nie strzelać do zbliżającej się ciężarówki! To nasi! Powtarzam - nie strzelać!
Żołnierz podszedł do krawędzi muru, i przyłożył do oczu lornetkę. Szyby w pojeździe były przyciemnianie, więc nie widział kto kieruje pojazdem. Jednak na pace przy zamontowanym CKM'ie widział mężczyznę z karabinem snajperskim na plecach i ubranego jakieś szmaty i kamizelkę kuloodporną. Żołnierz nie znał go osobiście jednak poznał jego twarz - był to zwycięzca pierwszej rundy ostatnich Stalowych Szranek. Zdaje się, że nazywał się Świeczka.
Mężczyzna nagle zobaczył przez lornetkę jak coś małego przeleciało koło operatora CKMu, a potem usłyszał krzyki żołnierzy i silników sterujących działami przeciwpancernymi na murze. Szybko się rozejrzał i zobaczył czym tak przejęli się wszyscy - zza jednego z wieżowców wyleciał statek obcych! Była to mała jednostka - najpewniej zwykły myśliwiec. Statek szybko podleciał nad ciężarówkę i wystrzelił wiązką lasera trafiając pojazd. Samochód eksplodował a przez okolicę przeszła jakaś dziwna fala jeżąc żołnierzowi wszystkie włosy na ciele. Zanim działa zdążyły się ustawić pojazd obcych odleciał.
 Brama stała już otwarta, żołnierz zdążył zejść na dół i dołączyć do oddziału który wyjechał na miejsce wybuchu. Osób w pojeździe było trzech. Na razie wszyscy jeszcze żyli, choć byli w opłakanym stanie - koleś w porozrywanej zbroi hutniczej nie miał ręki, mężczyzna, który obsługiwał CKM miał urwaną nogę,  a ostatni stracił je obie. Wszystkich trzech na szybko opatrzono, zapakowano na pakę ciężarówki medycznej i wedle rozkazu zawieziono do posiadłości Henry'ego Johnsona.

Los Angeles, sala szpitalna w posiadłości Henry'ego Johnsona, dzień dzisiejszy
 Henry - przewodnik, który towarzyszył Terinowi i Johnowi w drodze do wieżowca DBC leżał na łóżku i spoglądał na to co zostało z jego obu nóg i co zrobił z nimi Johnson wysyłając go do mobilnej Kliniki Konwersyjnej, gdy Tracker był jeszcze w śpiączce. Mężczyzna obudził się wczoraj wieczorem i gdy ujrzał, że zamiast dwóch zdrowych nóg ma mechaniczne protezy mocno się załamał. Przez cały ten czas nie odezwał się ani słowem, mało jadł i zachowywał się jakby nic do niego nie docierało. Dziś jednak w końcu zwrócił się do pielęgniarza by poinformował ich szefa, że chce z nim rozmawiać. Tak właściwie to on sam powinien udać się do swojego przełożonego, ale nie miał na to najmniejszych chęci - z jakiegoś dziwnego powodu bał się stanąć o własnych siłach i poczuć jak to jest chodzić z tymi implantami zamiast normalnych kończyn.
 Drzwi do sali otworzyły się i wszedł przez nie odziany w garnitur Henry Johnson. Mężczyzna nie odzywając się wziął sobie jedno z krzeseł, przysunął je do łóżka i usiadł okrakiem z oparciem krzesła między nogami.
-Dobrze, że się tak szybko wybudziłeś. Jak się czujesz?
Tracker spojrzał na swoje "nowe nogi".
-Ujebało mi dwie nogi. Sam możesz sobie odpowiedzieć na to pytanie. Do tego teraz mam u Ciebie większy dług do spłacenia, bo te implanty pewnie swoje kosztowały.
-Dwa kolejne lata służby dla mnie, dokładnie rzecz ujmując. No a teraz opowiadaj, co się tam działo.
-Czyli rozumiem, że tamci dwaj nie żyją?
-Nie. Mają się dobrze, a przynajmniej mieli jak ich ostatnio spotkałem. Wizard stracił prawą rękę, a metalurg nogę, ale z pomocą kilku Nerdów przeżyli. Niestety ta broń obcych coś namieszała w ich obrożach - ta od Johna się dezaktywowała, więc tyle dobrze, ale z drugiej strony Terin ma przerąbane, bo jego obroża się przekalibrowała i licząc od dziś zostało mu 12 albo 13 dni do wybuchu.
-No ładnie... A gdzie są teraz?
-Wczoraj ruszyli do Doliny Śmierci. Dobra, opowiadaj co się działo nazajutrz po twoim ostatnim raporcie.
-No to tak: wyruszyliśmy z rana i kontynuowaliśmy podróż przez tunele metra. Kiedy byliśmy jakieś 500 metrów od wieżowca trafiliśmy na rozwidlenie. Jeden z zakrętów był po jakichś dwudziestu metrach zawalony, ale jeszcze wcześniej dostępu do niego blokowała ta dziwna Anomalia elektryczna formująca coś na kształt pajęczyny. W tym potrzasku ktoś utknął przed jakimś miesiącem i najwyraźniej próbując się wydostać ostro przypiekł się na tej pajęczynie. Zostawił jednak po sobie parę fantów na które połasiła się tamta dwójka. Dzięki Terinowi udało im się zgarnąć trochę porządnych, mocnych ciuchów, pistolet, kamizelkę kuloodporną i porządny model dźwigu operatorskiego. Większość tych rzeczy przywłaszczył sobie John. 
 W pobliżu wieżowca DBC leżał jakiś przyczółek komuchów, więc musieliśmy szybko przekraść się do alejki przy budynku. Okazało się, że wszystkie wejścia na parterze prowadzące do środka zostały zabarykadowane, lub zespawane i to od zewnątrz. Trochę nas to zdziwiło. Dostaliśmy się przez okno w toalecie na pierwszym piętrze, przy czym pomógł nam Metalurg ze swoim harpunem z liną. Kiedy zeszliśmy na dół zobaczyliśmy kilka Mobilnych Automatów Wielozadaniowych. Wtedy domyśliłem się czemu drzwi wejścia do środka zostały zabarykadowane i poinformowałem tamtą dwójkę, że bezpieczniej będzie jak będziemy unikać kontaktu z robotami. W jednym z pomieszczeń biurowych nieomal wpadliśmy, gdy robot nas usłyszał i ruszył w naszym kierunku. Udało nam się szybko uciec i potem znaleźliśmy schody prowadzące na dół, do piwnic, gdzie podejrzewałem, że znajdować się będzie archiwum.
 Na dole oczywiście poza archiwum były też kompleksy korytarzy i innych pomieszczeń. Tutaj w końcu roboty nas zauważyły. Nie wiem gdzie ukrył się wtedy Terin, choć nie wiem czy w ogóle musiał się ukrywać, ale o tym zaraz. Ja z Świeczką ukryliśmy się w pokoju w którym kiedyś urzędowała poczta biurowa. Niestety Automat nas znalazł, ale wybrnęliśmy z tego dzięki Wizardowi - znalazł wśród kopert list z dwiema kartami identyfikacyjnymi, wiec podaliśmy się za listonosza i woźnego. Robot kupił to i mieliśmy spokój. Później kiedy spotkaliśmy się ponownie z Terinem zauważyliśmy, że wszystkie Automaty tak jakby go nie zauważały - nie reagowały gdy stał przed nimi, mówił do nich - tak jakby go tam nie było! 
-Może zwyczajnie uznały go za inny Automat.
-Szefie! Nieraz widziałem Metalurgów, nawet takich którzy byli ubrani w zbroje bardziej upodabniające właściciela do robota, ale nigdy nie widziałem żeby wtedy M.A.W.y ich ignorowały. To musiało być coś więcej!
-Nie mam na razie pojęcia. A teraz kontynuuj.
-Dobra. Udało nam się w końcu dostać do Archiwum,ale tylko Żelazko mógł się tam dostać, bo myśmy nie mieli ze swoimi kartami dostępu do środka, bo pomieszczenia chronił jeden z Automatów. Terina zwyczajnie nie zauważył. Po chwili usłyszałem za sobą dziwny szum i zobaczyłem, że za nami lewitował ten mały dron szpiegowski obcych. Kiedy Terin wyszedł z Archwium trzymając w dłoni jakąś metalową walizkę dronowi zapaliła się lampka i szybko odleciał. Cała ta sytuacja trwała tak krótko, że nawet nie zdążyłem się ogarnąć i pociągnąć za spust. Metalurg powiedział, że ma informacje w teczce, więc zaraz się zebraliśmy.
 Kiedy doszliśmy do schodów prowadzących stamtąd na parter nagle usłyszeliśmy w oddali potężny wybuch a całym budynkiem zatrzęsło. Robotom włączyła się czerwona lampka, ale chyba zostały zdezaktywowane. gdy doszliśmy do miejsca w którym było główne wejście nagle usłyszeliśmy głośny syk i padliśmy na ziemię, gdy zabarykadowane przejście zostało rozwalone przez tą linę ze statku obcych. Po chwili zjechała po niej tratwa*. Ze środka wyszło dwóch obcych, z tego co mi się wydaje należący chyba do ich specjalnych oddziałów uderzeniowych. Wraz z nimi były jakieś 4 kontrolowane zwierzaki, głównie psy i wilki. Do tego wszystkiego dołączył ten przeklęty dron. Rzuciliśmy się do ucieczki po schodach prowadzących na górę, ale szybko nas dogoniły, bo Wizard próbował na szybko skonstruować pułapkę z granatu odłamkowego. Nie udało się, więc Metalurg zwyczajnie nim w nich rzucił załatwiając wszystkie pupilki. Później zaczęliśmy już normalnie walczyć, bo by nas Obcy załatwili przy próbie ucieczki. Ja zajmowałem się dronem przy czym pomagał mi trochę John, ale robot gdy już był trochę podziurawiony zwyczajnie uciekł. John zranił też jednego z obcych, ale to Terin ich obu wykończył, wpierw długą serią zabił jednego, a potem wyjął garanta i drugiemu rozwalił łeb. Sam też odrobinę oberwał, ale to Świeczka był w opłakanym stanie. Niestety sam nie znam sie na medycynie i on sam musiał leczyć siebie i swego kumpla.
 Po tym wszystkim wyszliśmy głównym wejściem i zobaczyliśmy, że ten przyczółek komuchów został zniszczony. Heh... chyba wypadałoby podziękować obcym... Uciekliśmy tunelami metra i dostaliśmy się na stację gdzie ubiliśmy dzień wcześniej tych wszystkich czerwonych. Na szczęście ich ciężarówka wciąż tam stała. Odpaliliśmy ją i ruszyliśmy w drogę. Na początku było spokojnie, bo Komuchy chyba wzięli nas za swoich - dzięki bogu za przyciemniane szyby! John był chyba bardziej podobny do jednego z nich więc nie zwrócili zbytniej uwagi na nas. Dopiero gdy dojeżdżaliśmy do jednej z ich barykad której pilnowali Zaporowcy chcący nas zatrzymać dla sprawdzenia musieliśmy zacząć działać - Terin przyśpieszył potrącając kilku z nich, a potem jechaliśmy na maksymalnej wyciąganej szybkości. Gdy mijaliśmy jedną z alejek wyjechał z niej ruski Pełzacz, ten ich czołg o czterech gąsienicach. Gonił nas i ostrzeliwał ze swojego działka. Na całe szczęście Metalurg dobrze radził sobie za kółkiem manewrując tak, że niewiele nam się stało. Za to John nieźle ich okładał nie zdejmując nawet palca ze spustu. W lusterku widziałem, że kiedy gubiliśmy już wroga to nieźle mu się kopciło spod maski. No i jakoś wtedy zbliżyliśmy się do bramy. No a potem coś mi mignęło w bocznym lusterku i straciłem przytomność na cały tydzień.
 Po jego opowieści nastała dłuższa cisza. Przerwał ją w końcu Johnson.
-No... szalone rzeczy się tam u was działy. Trzeba się będzie bliżej przyjrzeć Terinowi... o ile oczywiście za dwa tygodnie będzie miał jeszcze głowę na karku. Dzięki Henry. Na razie masz tydzień wolnego - oswój się z nowymi nogami, idź poruchać jakieś panienki w mojej knajpie, czy schlej się do nieprzytomności. Powodzenia i chcę Cię widzieć po urlopie z takim samym humorkiem jaki miałeś przed tą całą akcją z Obcymi. Powodzenia!
Johnson wyszedł pozostawiając swego pracownika sam na sam z własnymi myślami...
C.D.N.

*U mnie nie ma wciągającego pola siłowego w statkach obcych, a wejście i zejście z ich pojazdu wygląda jak na tym filmie: http://youtu.be/qo2iiqYFKBk?t=6m13s

1 komentarz: